Michał Trela, absolwent Gimnazjum nr 11 w Bielsku-Białej, którego piszący te słowa mieli niegdyś okazję i przyjemność uczyć, a który dzisiaj jest uznanym dziennikarzem piszącym i mówiącym o piłce nożnej(w pewnej znanej stacji telewizyjnej komentuje mecze Ekstraklasy) napisał niedawno artykuł o Franku Schmidcie, trenerze pracującym w niemieckim zespole FC Heidenheim. Jegomość ten znany jest tego, że w swoim ukochanym klubie, pomimo otrzymywania intratniejszych propozycji, funkcjonuje od kilkunastu lat, a ze swoimi zawodnikami, pracując nad ich przygotowaniem mentalnym i fizycznym, spędza sporo czasu. Wzmożone wysiłki w tym kierunku podsumowała jego żona: Mojemu mężowi w czasie wakacji zdarza się zwracać do naszych dzieci per Panowie. Opiekunowie Koła do swoich dzieci nie zwracają się jeszcze Rowerzyści, ale nie wiadomo, co będzie po całym tygodniu, który mamy spędzić razem...
Do takiego potencjalnego efektu, chcąc nie chcąc, zbliżyliśmy się także w ostatnią sobotę. Na ten dzień zaplanowaliśmy bowiem już ostatnią rowerową eskapadę przed wyjazdem nad Bałtyk. Trasa, którą chcieliśmy przejechać, miała być z założenia długa i płaska, czyli odwzorowująca warunki panujące na szlaku R10. Wybór, nie po raz pierwszy zresztą, padł na Wiślaną Trasę Rowerową. Nowością miał być jednak kierunek. Do tej pory pokonaliśmy odcinki tej trasy pomiędzy Bielskiem i Ustroniem, a także Krakowem i Oświęcimiem. Brakującym elementem był zatem odcinek łączący Bielsko z Oświęcimiem. Są braki do nadrobienia - trzeba temu zaradzić!
Nasza podróż ma liczyć sporo kilometrów, dlatego umawiamy się na godzinę 09:00.Krótkie omówienie trasy, ustalenie szyku, tradycyjna mowa motywacyjna i można ruszać. Pierwsze kilometry mijają bardzo przyjemnie, żar z nieba jeszcze się nie leje. Po przejechaniu 20 kilometrów robimy sobie pierwszą przerwę regeneracyjną. Zajmujemy łąkę znajdującą się w pobliżu Ośrodka Rekreacji i Sportów Wodnych w Kaniowie. W ten weekend to miejsce tętni życiem, gdyż, jak się okazało, odbywają się tam Mistrzostwa Polski Seniorów i Młodzików w kajak polo. Ten jeszcze niszowy, ale ciekawy i widowiskowy sport cieszy się w tym miejscu sporą popularnością, a zawodniczki i zawodnicy klubu UKS SET Kaniów zdobywali medale nawet na mistrzostwach świata. Kto nie widział meczu kajak polo, niech odwiedzi Kaniów lub stronę internetową klubu. Może ktoś z czytających zainspiruje się i będzie chciał spróbować swoich sił w tej oryginalnej dyscyplinie.
Po odpoczynku i zaspokojeniu głodu ruszamy dalej. Naszym następnym przystankiem mają być Brzeszcze. Miasteczko nie oferuje zbyt wielu atrakcji turystycznych, dlatego zamierzamy przez nie tylko przemknąć. Warto natomiast zatrzymać się na jego obrzeżach, a dokładnie na ścieżce prowadzącej przez stawy Brzeszcze-Nazieleńce. To jeden z najciekawszych kompleksów leśno-stawowych w Dolinie Górnej Wisły. Obejmuje on kilkanaście stawów o łącznej powierzchni około 150 hektarów, w których hodowlę ryb prowadzono już w XV wieku. Źródłem wody zbiorników w Nazieleńcach jest Młynówka, ciek łączący dwie rzeki, które w naszych rowerowych wyprawach odgrywały do tej pory ważną rolę: Sołę i Wisłę. Dzisiaj ten teren to obszar Natura 2000, jednym z jego istotnych walorów przyrodniczych jest to, że mają tu siedliska liczne gatunki ptaków, na przykład mewy śmieszki, perkozy, a nawet bardzo rzadkie w Europie gatunki bąka i bączka. Naprawdę warto pojechać, zatrzymać się i obserwować. Tę ostatnią czynność, jadąc na rowerze, trzeba wykonywać ostrożnie - zdanie to poświęcamy naszej Drożdżówce :)
Teraz na horyzoncie wypatrujemy Oświęcimia. Prowadząca do niego trasa jest niezmiennie bardzo dobrze oznakowana, przebiega lokalnymi drogami o bardzo niskim natężeniu ruchu, w chwili obecnej jedynym mankamentem tego odcinka jest to, że ze względu na budowę trasy S1 trzeba liczyć się z dwoma objazdami, które są jednak krótkie i niezbyt uciążliwe.
Nim dotrzemy do centrum miasta mamy jeszcze okazję dostrzec charakterystyczne zabudowania znajdujące się najpierw we wsi Brzezinka, a później także na obrzeżach Oświęcimia. Zainteresowana młodzież dowiaduje się, że będzie miała za jakiś czas okazję zgłębić historię tych miejsc, gdyż widziane przez nas obiekty to teren Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Po przejechaniu 48 kilometrów docieramy do celu. Najpierw utrudzeni rowerzyści uzupełniają zapas energii w restauracji znanej pod niemal każdą szerokością geograficzną, a następnie zajadają się lodami na oświęcimskim rynku. Zapobiegając nadmiernemu rozleniwieniu grupy, opiekunowie po około 40 minutach dają sygnał do wyjazdu. Droga z powrotem zawsze wygląda trochę inaczej, w związku z czym zapada decyzja o tym, że wracamy dokładnie tą samą trasą, z opcją niewielkich korekt. Podobnie jak w drodze do Oświęcimia tak i teraz nasza średnia prędkość jest bardzo dobra, wszystko idzie sprawnie, rowery pracują bez zarzutu.
O godzinie 19:00 meldujemy się w Bielsku. Nasze liczniki pokazują 92 kilometry. Do szkoły mamy około 5. Mało... Do setki brakuje tak niewiele... Młodzież nalega...Ktoś się waha...Dobrze, skoro sobie życzycie - mówi wahający się. Obieramy ciut dłuższą trasę. 100 kilometrów pęka na ulicy Wał Szwedzki. Zdjęcie dokumentujące ten moment pokazuje, jak zmęczenie splata się z radością i satysfakcją.
CHWILO TRWAJ:)!
WNIOSKI: praca trenera Schmidta zaowocowała tym, że jego drużyna po raz pierwszy awansowała do Bundesligi, a praca wszystkich członków Koła Rowerowego spowodowała, że można śmiało stwierdzić, iż jesteśmy przygotowani do pokonania około 400 kilometrów nadmorskiego szlaku rowerowego.