Przejdź do treści Przejdź do menu

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację jej funkcji.

Wykorzystywane w celu zapewnienia prawidłowego działania serwisu internetowego. Dzięki tym plikom nasz serwis internetowy jest wyświetlany prawidłowo oraz możesz z niego korzystać w bezpieczny sposób. Te pliki cookies są zawsze aktywne, chyba że zmodyfikujesz ustawienia swojej przeglądarki internetowej, co jednak może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem serwisu internetowego.

Czerwony Kapturek po śląsku na bis, czyli historia niezwykłej próby generalnej

  • 24-10-2024 12:40

Kiedy w czerwcu nasz, czyli wtedy jeszcze 6a i 6c, Czerwony Kapturek po śląsku został zaprezentowany szerszej publiczności, zyskał bardzo pochlebne recenzje. Podobał się widowni, zarówno tej starszej jak i młodszej, z kilku powodów. Tekst, mimo że nie został odarty z właściwej tej bajce dramaturgii, był zabawny i śmieszny. Śląska gwara okazała się być całkiem przystępna i stała się dla wielu języczkiem u wagi. Gry aktorskiej nie powstydziliby się absolwenci co najmniej średnio renomowanej szkoły aktorskiej. Całości zaś dopełniła dekoracja, która dla wielu widzów też była czymś, co przykuło uwagę i wzrok.

Już wtedy, tego upalnego czerwcowego dnia, zapadła decyzja. Chcemy to przedstawienie odegrać jeszcze raz. Dla wyjątkowej widowni. Dla tych, którzy może przede wszystkim chcieliby je zobaczyć. Bo któraż mama, tata, babcia, dziadek, wujek ciocia, brat, siostra, przyjaciółka, kolega etc. nie zechce obejrzeć  bliskiej sobie osoby występującej w jednej z ról w tym wyjątkowym spektaklu.

W opisany powyżej sposób zaczęła się faza koncepcyjna projektu, a teraz, jesienną porą, trzeba się było wziąć do roboty i przejść do fazy realizacyjnej. To ona najczęściej okazuje się być trudniejsza, ale skoro słowo się rzekło, to kobyłka, a właściwie Kapturek, u płota.

Ostatnie dwa tygodnie to znowu żmudne przygotowania, robocze próby, ponowne znoszenie rekwizytów, strojów, elementów dekoracji. Kulminację tych działań planujemy na dzień 19 października o godzinie 16:30. To właśnie tego dnia i o tej porze w sali gimnastycznej mają się pojawić nasi goście. Na początku nie mamy większego wyobrażenia, jakie będzie zainteresowanie tym projektem, ale ponoć wiara przenosi góry, zatem i my wierzymy, że wydarzenie nie będzie miało charakteru wyjątkowo kameralnego :)

Ponoć ulubione powiedzenie Juliusza Cezara brzmiało tempus fugit, co oznacza czas ucieka. Niby wszyscy to wiedzą, niby go pilnujemy, ale co rusz człowieka zaskakuje sytuacja, że to już, że już uciekł. 19 października też nadszedł szybko.

Spotykamy się już w sobotnie przedpołudnie. Potrzebujemy sporo, no właśnie, czasu, żeby  przygotować scenografię, a także urządzić widownię. Wstępne szacunki wskazują, że widzów ma być około 130 (impreza tym samym traci status kameralnej), w związku z czym zaczyna się trud i znój, gdyż trzeba z różnych miejsc przynieść odpowiednią liczbę krzeseł, a i kilka stołów się przyda. Żmudna praca towarzyszy także przygotowaniu sceny. Jej organizacja będzie podobna jak w czerwcu, ale mamy jednakowoż kilka nowych elementów, które trzeba odpowiednio wkomponować. Swój debiut zaliczy przede wszystkim nowe tło. Tkanina oddzielająca scenę od, nazwijmy to, zaplecza przedstawia teraz piękny zielony las, co zainspirowało nas do tego, ażeby wzorem popularnych sieci handlowych okres świąteczny rozpocząć z dużym wyprzedzeniem – strzepnęliśmy kurz z choinek znajdujących się w szkole, zrobili to również  w swoich domach niektórzy uczniowie i tak oto w sali gimnastycznej wyrósł jeżeli nie okazały sosnowy las, to przynajmniej zagajnik :) Ważnym elementem przygotowań staje się także przygotowanie strefy konsumpcyjnej, bo i taka będzie.

A propos konsumpcji. Praca pracą, ale zjeść człowiek musi. Po przygotowaniu sceny, a także przeprowadzeniu z założenia przedostatniej próby, szturmujemy zatem pewien popularny sklep z zielonym logo, do którego  należy  skoczyć. Sklep ten ma jednak pewne ograniczenia... Wizyta około trzydzieściorga młodych i wygłodniałych ludzi powoduje, że człowiek przypomina sobie piosenkę Krystyny Prońko Psalm stojących w kolejce, a i Cezar ze swoim tempus fugit niestety też się w to wplątał. Głód udało się koniec końców zaspokoić, ale po powrocie do szkoły okazało się, że niektórzy z widzów, chcąc zająć jak najlepsze miejsca, przyszli dużo wcześniej, w związku z czym w sali bez udziału publiczności żadnej próby już nie przeprowadzimy. Pora się więc przebrać, ufryzować, wzajemnie wesprzeć i do roboty...

Punktualnie o godzinie 16:30, no może z kilkuminutowym opóźnieniem, zaczynamy. Drogi Czytelniku, zapewne myślisz, że przedstawienie, ale tego popołudnia/wieczoru nic nie było oczywiste...

Wszystko toczy się zgodnie z pierwotnymi założeniami: przywitanie, oklaski, chór pierwszy, oklaski, scena pierwsza, oklaski, scena druga, oklaski, chór drugi, oklaski (...)chór piąty oklaski. Koniec przedstawienia, a jakże, gromkie brawa. Akcent muzyczny, czyli piosenka Jak nie my, to kto, bez zaskoczenia, oklaski. Podziękowania... Nim nastąpiły, pani prowadząca, której nazwiska niektórzy się domyślają, potyka się niedaleko lewego głośnika, siłą rzeczy patrzy na podłogę i widzi...

O zgrozo... Co teraz?

Dlaczego prowadzącej udzielają się tak silne emocje?

Nie wiedzieć kiedy, odłączył się kabel od głośnika.

W zaistniałej sytuacji, skoro odsłuch był gorszy, prowadzący, którego nazwiska też wszyscy się spodziewają, ogłasza... koniec próby generalnej (była to chyba najbardziej oklaskiwana tego typu próba w historii teatru) i początek, nie mogło stać się inaczej, przedstawienia. Post factum można śmiało napisać, że historia z wypiętym kablem to najlepsze, co mogło wydarzyć się tego dnia. Atmosfera zarówno do oglądania jak i do odegrania przedstawienia zrobiła się wyjątkowa, wszyscy dali się ponieść niezwykłej energii, było radośnie, spontanicznie, po prostu wyjątkowo.

Całości dopełniły maszkety, jak Ślązacy nazywają słodkości. Dzięki zaangażowaniu wielu osób po przedstawieniu można było napić się herbaty, kawy, zimnych napojów, zjeść pyszne ciasta, ciastka babeczki, a to wszystko przy okazji wielu sympatycznych rozmów, za które piszący te słowa również dziękują.

Chcąc zachęcić Państwa do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia, sparafrazujemy słowa Pana Tadeusza Adama Mickiewicza: I my tam z gośćmi byliśmy, cudny spektakl obejrzeliśmy. A co widzieliśmy i słyszeliśmy w zdjęciach umieściliśmy.

 

NA KOŃCU MUSZĄ BYĆ PODZIĘKOWANIA!

W IMIENIU SWOIM, CZYLI GĄSIORKÓW, AKTORÓW, GOŚCI DZIĘKUJEMY!

 

PANIOM ANNIE WALCZAK I NATALII SKOTNICKIEJ ZA UPIECZENIE CIAST I PRZYGOTOWANIE W SOBOTĘ STOŁÓW Z MASZKETAMI

 

PANIOM AGNIESZCZE ZACHAREK, NATALII ZEMAN, ANNIE NAWROCKIEJ, MONICE CZUBKOWSKIEJ, AGNIESZCE MROZEK, DARII MROWIEC, MARCIE TROJAK, SABINIE DUDZIAK, JOANNIE RYGIEL, KATARZYNIE CHOŁŻYŃSKIEJ, PAŃSTWU SOŚNIACZYŃSKIM  ZA UPIECZENIE CIAST I  PRZYNIESIENIE WSZELAKICH SŁODKOŚCI.

 

PANI JOANNIE KAŁWAK ZA LOGISTYKĘ.

DAWIDOWI WALCZAKOWI, NASZEMU ABSOLWENTOWI, KTÓRY ZADBAŁ O OPRAWĘ MUZYCZNĄ PRZEDSTAWIENIA. 

PANU MACIEJOWI DROŻDŻ ZA PIĘKNY OBRAZ, NIE PIERWSZY ZRESZTĄ, KTÓRY BARDZO SKUTECZNIE ZACHĘCAŁ DO KOSZTOWANIA WSZYSTKICH SPECJAŁÓW.

 

WSZYSTKIM RODZICOM, KTÓRZY POMOGLI NAM UPORAĆ SIĘ Z POSPRZĄTANIEM SALI.

 

A już absolutnie na sam koniec  dla wszystkich Państwa życzenia, które muszą wybrzmieć po śląsku: PATRZCIE TAM JAKO!